Dziecko bez instrukcji obsługi
Pierwsza noc z maleństwem przy szpitalnym łóżku to nie lada wyzwanie. Obudzi się? A może będzie spać spokojnie? Co zrobię, jeśli zacznie płakać? Nieśmiesznymi żartami próbuję zamaskować swoje przerażenie. Pytam więc męża: Dlaczego nasze dziecko nie urodziło się z instrukcją obsługi?
Podobno noworodki płaczą z czterech powodów. Tak przynajmniej twierdziła miła dziewczyna, z którą dzieliłam salę. Po pierwsze: kiedy są głodne. Drugą przyczyną, wywołującą łzy u maleństwa jest pełna pieluszka. Dzieci płaczą też, kiedy coś je boli. Ostatni powód to po prostu chęć przytulenia się do mamy. Niby proste, jednak trochę czasu musi minąć zanim nauczymy się bezbłędnie rozpoznawać te podstawowe potrzeby.
5 ml ma znaczenie
To mama decyduje, czy chce karmić dziecko piersią czy podawać mleko modyfikowane. Ja wybrałam opcję numer jeden. I tutaj pojawił się problem. Początkowo nie wiedziałam, ile maluszek powinien zjeść. Czy go nie głodzę? A może je zbyt dużo? Odpowiedzi na to pytanie nikt nie mógł mi udzielić. Sama musiałam wyczuć, jaka ilość jest zadowalająca dla dziecka. A synek chętnie mi w tym pomagał. Oczywiście, na swój sposób. Potrafił wykłócać się o każdy mililitr pokarmu. Wystarczyło, że zassał pierś o jeden raz za mało, natychmiast słyszał go cały oddział. W drugą stronę to również doskonale działało: gdy najadł się zbyt dużo, musiałam biec po świeżą zmianę bielizny, bo mokre było nie tylko ubranko, lecz również rożek i prześcieradełko.
Pory karmień, chociaż najpierw chaotyczne, z czasem stały się regularne. Pomogło w tym stworzenie listy na lodówce. Wiem, że niektóre mamy ściągają specjalnie stworzone do tego aplikacje. Jestem „analogiem”, więc lepiej odnajduję się w klasycznych rozwiązaniach. W taki sposób sama napisałam pierwszą stronę w instrukcji obsługi mojego dziecka.
Brudna sprawa
Przewijanie maleństwa to dla młodej matki… kupa strachu. Przede wszystkim skupiamy się na kolorach i zaczynamy działać w kategoriach: żółty – dobrze, zielony – może być lepiej, ale nie ma powodu do zmartwień, śluz i krew – panika. Nerwowo zaglądamy do pieluszki co 15 minut. Często nie dajemy dziecku możliwości, by spokojnie załatwiło swoje potrzeby. Ale akurat tego można szybko się oduczyć. Odpuściłam natychmiastowe przewijanie dziecka w momencie, gdy „kupa szczęścia” wylądowała na mojej dłoni, a strumień moczu udekorował ścianę przy przewijaku.
Do tej pory zastanawiam się, z jakiego powodu, kiedy synek zaczynał płakać, wręcz rzucałam się do zmiany pieluszki. Chociaż spieszyłam się bardzo, dziecko płakało coraz głośniej. Teraz wiem, że powinnam je najpierw nakarmić. Tłumaczę sobie to brakiem doświadczenia i tzw. odpieluszkowym zapaleniem mózgu. I to był kolejny krok do rozszyfrowania własnego potomka.
Bliskość na wagę złota
Zdarzały się noce (w dzień wszystko wydawało się prostsze), kiedy dziecko zaczynało płakać, a karmienie i przewijanie nie przynosiły efektów. Synek jak nakręcony darł się wniebogłosy, a ja modliłam się, żeby już przestał. Na zmianę przystawiałam go do piersi i zaglądałam do pieluszki. Dopiero po jakimś czasie po prostu go przytulałam i zaczynałam nucić jakąś melodię. Po kilku chwilach nie słyszałam już płaczu, tylko błogą ciszę, którą zdawały się przełamywać cichutkie chóry anielskie.
Chociaż mój synek nie jest już noworodkiem, do tej pory uspokajam go w ten sposób. Po prostu przytulam i głaszczę po malutkich pleckach. To naprawdę działa!
Niepożądane dolegliwości
Najgorsze, co może się przytrafić, to płacz z bólu. Kilka dób po porodzie nie umiałam go rozpoznać. Teraz doskonale wiem, w jaki sposób dziecko sygnalizuje, że coś mu dolega. Jednak kilka miesięcy temu działałam po omacku. Najpierw przewijałam, później karmiłam, przytulałam i tak w kółko. Po kilku godzinach starań i połowie bezsennej nocy szłam po pomoc do położnych. Zawsze okazywało się, że maluszka boli brzuszek. Można było mu pomóc dosłownie w 3 minuty. Tylko ja nie umiałam tego zrobić. Byłam przez to zła na samą siebie.
Płacz z bólu to najdłuższy rozdział w mojej instrukcji obsługi do synka. Nawet jeśli wiem, że dziecku coś dolega, to nigdy nie mam pewności co to może być. Najczęściej są to zwykłe kolki, ale nie zawsze one dokuczają maleństwu. Tutaj musimy zdać się na własną intuicję i znaleźć zaufanego pediatrę.
Małe dziecko to mały kłopot. Początkowo każdy płacz potomka potrafi nieźle wystraszyć mamę. Dopiero, kiedy maluch podrośnie i zaczyna mieć coraz większe potrzeby, zdajemy sobie sprawę, że noworodek to taki mały, niewymagający aniołek. I wcale nie trzeba być mistrzem, aby opiekować się nim po mistrzowsku!
Tekst: M. Zieleń-Puszczecka