Dzień w niekontrolowanym zamieszaniu
Budzik zadzwonił jak zwykle za wcześnie, ale dziś bal przebierańców w szkole, więc nie mogę udawać, że go nie słyszę i przypadkiem zaspać. Tym bardziej, że Olga już cała niecierpliwa stała pod drzwiami sypialni.
Zwlokłam swe cielsko z łóżka i poszłam robić śniadanie, a pół kroku za mną poczłapała Magda (przyszła w nocy, nawet nie wiem kiedy), a bliźniaki zaczęły krzyczeć, że one też. Nie wyciągnęłam jeszcze szczebelków, żeby mogły same wychodzić z łóżeczek. Z wygody. Łóżko chcę dzielić z mężem, a nie z dziećmi.
Cała banda znalazła się na poziomie dziennym i wtedy się zaczęło… Śniadanie, mleko, maaaaamaaaaa, skarpety, mama siusiu, Olga do łazienki, ściąganie smarków, przebieranie, Olga ściągaj kurtkę, wyjeżdżasz dopiero za 15 minut, zmiana pieluch, Olga szybciej, klocki na połowie pokoju, odkurzacz pełną parą, pa Olga, baw się dobrze, Witek zejdź ze stołu, już włączam bajki… A kawa znowu ledwo letnia…
Niby dzień jak co dzień, ale do tego nie można się przyzwyczaić. Nawet nie wiem, czy chcę. Dobrze mi w tym całym niekontrolowanym zamieszaniu.
Później, jak już bliźniaki zalegają w łóżeczkach na południową drzemkę, siadam z Madzią na kanapie i kończę spokojnie kawkę, przypomina mi się, że trzeba się zabrać za obiad i.. znowu biegiem.
Tak biegam i biegam, a kilogramów wciąż za dużo. Trzeba się w końcu przyznać przed samą sobą – Anka, jesteś leniwa! Ruszyłabyś poślady i się za siebie wzięła!
No dobra, nie jest tak źle – wróciłam do rozmiaru 40, czyli do normy. Brzuch pozostał wielki, ale po moich bliźniakach gigantach skóra nie wróciła do siebie, a na plastykę brzucha mnie po prostu nie stać. Pytanie czy bym ją zrobiła, gdybym miała tyle kasy. Pewnie nie, bo w zasadzie dobrze mi z tymi moimi niedoskonałościami. Chociaż coś jedno mam nieidealne.
No to idę kulać pulpeciki, póki małe śpią. Sos pomidorowy i ryż do tego. Obiad jak marzenie. Życzcie smacznego.
Anna Grzymisławska, autorka bloga www.normalnematkowanie.com.pl